sobota, 17 września 2016

Niepewność

Zazwyczaj tak się zaczyna: ups... nie dostałam miesiączki... odczekam kilka dni (albo i nie) i zrobię test. Wynik mojego był negatywny, więc zapisałam się do lekarza ginekologa, żeby sprawdzić co się dzieje.
Lekarz zrobił mi USG i przepisał Duphaston na ewentualne wywołanie miesiączki. Wspomniał, że przyczyną jej braku może być ciąża na tyle wczesna, że niewykrywalna dla najczulszych testów ciążowych czy w badaniu USG.
Kupiłam lek, zaczęłam go zażywać według zaleceń lekarza, ale trzeciego dnia coś mnie tknęło, żeby jednak zrobić test domowy. Wynik był pozytywny, więc zapisałam się szybko do lekarza i dostałam skierowanie na badanie Total Beta HCG. Zrobiłam je dwa razy w odstępie dwóch dni. Wyniki 800 mIU/ml i 2572 mIU/ml oraz kolejne badanie USG potwierdziły 5 tydzień ciąży (5 tc).
Była chwila radości, bo przecież właśnie tego chcieliśmy, próbowaliśmy od jakiegoś czasu i wreszcie się udało... będzie maleństwo... :)
Lekarz powiedział, żebym nadal zażywała Duphaston, zmniejszając jedynie dawkę do jednej tabletki dziennie.
Przez pierwszy tydzień od badania wszystko było dobrze. Co prawda trochę ciężej mi się biegało i ograniczyłam dystans do 5 km, ale poza tym nie miałam żadnych dolegliwości. Dla niewtajemniczonych - przebiegłam 2 maratony i mój standardowy trening biegowy wynosił 10+ km.


Potem zaczęłam słabnąć, ale przeczytałam, że takie są standardowe objawy ciąży. Częściowo zrzuciłam winę na niepożądane działanie zażywanego Duphastonu. Wszystkim, którzy kiedykolwiek zetkną się z tym lekiem, polecam dokładne przeczytanie ulotki!
Któregoś dnia poczułam się tak źle, że prawie nie wstawałam z łóżka. Miałam wrażenie, jakbym była na jakiś prochach. Tego dnia wcześniej niż zwykle zasnęłam. W mocy miałam krwotok, nie plamienie, krwotok. Byłam pewna, że jest już po wszystkim, łzy cisnęły mi się do oczu i nie chciały przestać płynąć.
Kolejna wizyta u lekarza i diagnoza, że z wszystko jest w porządku, ale mam krwiak podkosmówkowy, który był przyczyną krwawienia. Lekarz powiedział, że mam o siebie dbać, dużo odpoczywać, zakazał jakichkolwiek treningów, łącznie z bieganiem. Ale powiedział jedno ważne dla mnie zdanie "Ja nie mówię, że ma pani leżeć w łóżku". To by mnie zabiło... Lekarz pokazał mi nawet, w którym miejscu bije małe serduszko, ale z wrażenia nie byłam w stanie niczego zobaczyć.
Nie miałam wątpliwości, że nie wystartuję w 4 kolejnych zawodach. W tej chwili zdrowie małej fasolki jest dla mnie najważniejsze. Łatwo się mówi... ale jak tu zrezygnować ze sportu po 3 latach intensywnego trenowania?
W trakcie kolejnych dni po wizycie czułam się bardzo źle i miałam obawy, że sytuacja się powtórzy. Ograniczyłam moją aktywność do krótkich spacerów na plażę. Mimo to wcale nie było lepiej. Prawie cały czas miałam mdłości, zawroty głowy, było mi słabo. Zaczęłam popadać w przygnębienie. Z mega aktywnej i energicznej osoby stałam się nagle cieniem samej siebie.
Postanowiłam bez konsultacji z lekarzem odstawić Duphaston i... nastąpiła poprawa... Co prawda szału nie ma, ale jest zdecydowanie lepiej. Przeczytałam gdzieś w internecie, że wzrost poziomu progesteronu może prowadzić do obniżenia ciśnienia tętniczego, co przy moim już niskim ciśnieniu raczej nie jest wskazane.
Jestem w trakcie robienia wszystkich badań obowiązkowych w 1 trymestrze. W poniedziałek mam kolejna wizytę kontrolną u lekarza ginekologa. Dowiem się, czy wszystko jest w porządku, czy nadal mam się bać.
W każdym razie w ciągu ostatnich trzech tygodni bardzo dużo zmieniło się w moim życiu. Muszę sobie na nowo rozplanować czas, skoro odpadły treningi. Nie zamierzam jednak całkowicie rezygnować z aktywność fizycznej, zawsze zostaje mi basen i spacery. Wprowadziłam też zmiany w diecie, jem częściej, ale mniejsze porcje. Już widzę efekty, bo ustąpiły zaparcia.
Dziś mam więcej energii niż zwykle. To chyba dobry znak :)

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz