piątek, 31 marca 2017

Dziennik aktywności - miesiąc ósmy

W sumie udało mi się utrzymać aktywny tryb życia do połowy 8 miesiąca, co uważam za niemały sukces.


Od pobytu w szpitalu zdecydowanie bardziej na siebie uważam. Ograniczyłam się do naprawdę krótkich spacerów i stretchingu, włączając w to trening dna miednicy.
Mam za sobą mniejsze i większe kryzysy, bo jak tu nie biegać, kiedy pogoda sprzyja. Na dodatek znajomi wrzucają na fejsbuku zdjęcia z różnych startów, a mnie się serce kraje... ale jeszcze trochę i też będę mogła biegać... wytrzymam. Już sobie ułożyłam plan treningowy na kilka pierwszych tygodni, a to po to, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Trochę już siebie znam i wiem, na co mnie stać.
Nie mogę narzekać. Ominęło mnie wiele ciążowych dolegliwości, takich jak zespół cieśni nadgarstka, rwa kulszowa, bóle w lędźwiowym odcinku kręgosłupa i ból łydek. Na to ostatnie sama znalazłam sobie złoty środek... rolowanie piłeczkami do tenisa... codziennie wieczorem przez około 10 minut. Odkąd zaczęłam to robić, ból nóg minął jak ręką odjąć i mogę spać spokojnie. Co do pleców, to prawdopodobnie pomogły wzmocnione mięśnie grzbietu, głównie prostownik. W końcu podnosiło się te 70 kg w martwym ciągu.
Nie mogę się doczekać powrotu do pełnej aktywności. Szczególnie brakuje mi treningu siłowego, trx, biegania i... burpees... :) Już niedługo...

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz